że widziałem pewne elementy wspólne z "These Final Hours", czy chociażby z "The Road", czego oczywiście nie odbieram w tej sytuacji na minus, jednak nie wypada mi w takim razie faworyzować "Cargo". Film wspaniały w swojej kategorii, wszystko na najwyższym poziomie.
@mireus80 a ja nie dam za to, że choroba mimo swojej zjadliwości nie przenosi się przez kontakt z krwią zarażonego i tego zgluciałego osocza. Tylko przez ukąszenie. Gdyby w filmie to umotywowano bym się nie czepiał.
sprawy epidemiologiczne pozostawiam zaprzyjaźnionym ekspertom ;-) nie rozpatruję filmów na logikę
Ja dałam 10! Emocjonalna rozpierducha, przeplatana przepięknymi zdjęciami i soundtrackiem...
mało chyba w życiu widziałaś :)
Odnoszę wrażenie, że dziesiątkami przy tak słabych produkcjach sypią tylko ludzie wychowani na paradokumentach z Polsatu.
To twoje wrażenie. I ono nie interesuje mnie zupełnie. Jak i twoje zdanie. Na każdy temat. Żegnam
ty szybkim i wściekłym 6 albo ostatniej mumii dajesz 10 xD
Oglądasz filmy tylko po to żeby na coś popatrzeć. Ta mumia to było takie gunwo, że nawet moja dziewczyna, która nie lubi oglądać filmu mówiła, że ten film jest tak głupi i słaby, że nie da się tego oglądać. A ty dajesz 9 czy 10/10... jak to o tobie świadczy? :D
eee brak pojęcia zwykły... jak się byle co broni i jeszcze większemu byle czemu daje oceny 10/10 :)
Patrząc twoimi kategoriami to za ocenę 9 dla "Dziedzictwo. Hereditary" powinieneś milczeć po wieki... bo to było dopiero... g*wno...
A to każdy musi tak samo oceniać filmy? Obiektywnie? Ocena filmu zawsze jest subiektywna. Na moją ocenę w 90% wpływa to czy mnie film wciągnął czy znudził, czasem słabe (kiepskie aktorstwo czy efekty, płytka historia) wciągają mnie bardziej niż głębokie jakieś klasyki (te często nudzą) i też je oceniam wyżej. Każdy może oceniać w sposób jaki uważa za słuszny.
też tak mam np. z filmem The Room... polecam. Ale co innego jak ktoś kręci gniota którego nie da się oglądać, a chciał kino akcji najwyższej próby. Gust gustem, ale trzeba mieć jakieś minimalne pojęcie. Zaczniesz jeść kupę i powiesz, że to twoja sprawa, że ci smakuje? nie żartujmy sobie.
Na czym polega twoje "pojęcie"? Bo na pewno nie masz pojęcia co to kultura osobista i prawo do własnego zdania...
Dobre jest to Twoje określenie "w swojej kategorii."
Bo ja się zgadzam, że w kategorii poprawnych politycznie propagandówek to jest arcydzieło. Ale jakby te smaczki P.C. (czy P.P. po polsku) wypłukać, to już jest o wiele słabiej. Wtedy lepiej widać, ile się natrudzili aby rozwalcować akcję i pozaliczać puntów za pochodzenie rasowe.
Myślę, że nawet dla tych, którzy mają awersję do P.C. film pozostaje ciekawy w sensie meta, tzn. zobaczmy jak sobie twórcy poradzili z wydobyciem z wcześniej zastawionych pułapek, w które sami wpadli.
a mówiąc po polsku, to odjąłeś punktów za Aborygenów? bo nie do końca łapię z tą propagandą
Trudno jest mi wyrazić to po polsku. Od wielu lat nie mieszkam w kraju.
W starym słownictwie filozofii Hegla można by to wyrazić tak: jest teza, jest antyteza, brak syntezy.
W filmie mamy tezę: Aborygeni są super bo są w kontakcie z naturą; mamy antytezę: Biali są źli bo niszczą naturę m.in. szczelinowaniem. Brak jest syntezy: film traktuje Aborygenów jako zacofanych i niedorozwiniętych wymagających opieki i nie potrafiących zsyntetyzować zdobyczy naukowych Białych w dziedzinie mikrobiologii ze swoją tradycją dualizmu ciała i duszy.
A taka synteza jest niemożliwa tylko w kręgach filozoficznych hołdujących poprawności politycznej.
W filmie z "Krokodylem Dundee" była taka scena, gdzie Aborygen zwraca uwagę Białemu fotografowi, że nie zrobi mu zdjęcia.
- Bo bym Ci ukradł duszę? - pyta się Biały.
- Bo nie zdjąłeś osłony obiektywu! - odpowiada Aborygen.
Tak w dowcipny sposób wyrażono syntezę kulturową. A poprawność polityczna opiera się na ciągłym udowadnianiu niemożności syntezy.
Dzięki za odpowiedź, dla mnie to trochę za mądre. Ja tego tak nie rozkminiam, biorę film łopatologicznie, na początku jasno dano do zrozumienia że lepiej unikać większych skupisk ludzkich, dlatego rodzina głównego bohatera trzymała się rzeki, z tego co rozumiem w ogóle znajdywali się na terenach skromnie zamieszkanych, przeważnie przez rdzennych, którzy jak wiadomo byli odizolowani, dodatkowo, pani chora na raka stwierdziła że opuścili domostwa i wrócili do starego sposobu życia (który to sposób dawał im więcej bezpieczeństwa). Nie dopatrzyłem się żadnej propagandy poprawności, ale miło mi że odpowiedziałeś mi poważnie.
Kiedy czytam : "trudno mi wyrazic sie po polsku" napisane dobra polszczyzna ,z dobra skladnia ,zastanawiam sie co piszacy...chce osiagnac...Szacunek , podziw dla nieugietego rodaka , ktory na intelektualnej pustyni , bez dostepu do polskiego slowa...zapomnial ojczystego jezyka.Dwoje z trojki , moich dzieci urodzily sie w NY ,tu sa na studiach i to im : "trudno wyrazic sie po polsku"...
jemu bardziej chodzi o odbiór otoczenia względem stereotypowych postrzegań Polaków teraz, nie względem doboru słownictwa i gramatyki.
często tacy jak ty nie mieszkaja w Polsce od wielu lat, i popierają Rosję w celu odbudowy ZSRR , nie chodzi mi o ciebie tylko ogólnie , podszywają się pod Polskich narodowców a tak naprawdę są komuchami albo prorosyjskimi ;x
A ja nie do końca zgodzę się z stwierdzeniem, że Aborygeni zostali przedstawieni jako "zacofani i niedorozwinięci". Film nie przedstawia ich w ten sposób, bo oni bez dostępu do technologii całkiem nieźle sobie radzą. Pomocy wymaga dziecko i to ze względu na dwójkę małych dzieci główny bohater ma w sobie tyle samozaparcia. No i jest to Australia... a jak dobrze wiemy wszyscy wciąż żyją tam plemiona kanibali, którzy są odizolowani od społeczeństwa.
p.s. przebywanie za granicą nie powoduje zaników języka ojczystego. Możesz zapomnieć język którego się nauczyłeś, ale którego nie stosujesz... więc dla mnie to była tylko próba wytłumaczenia swojego braku w słownictwie mimo posiadanej wiedzy (nie czytaj tego jako obelgę czy krytykę, ale jako moją interpretację i odczucia względem tego stwierdzenia)
"Dłużyzna proszę pana… To jest dłu… po prostu dłu… dłużyzna, proszę pana. Dłużyzna…". Jak ktoś lubi kino drogi to będzie zadowolony.
dopiero oglądam , widze ze Andy nie powiedział swojej żonie Kay prawdy ze na łodzi jest Zombie i doszlo przez to do tragedii
Jej nie powiedział, sam nie sprawdził i o mały włos sam nie został pokąsany.
Kiedy już wróciła zarażona i wiedziała że stanowi zagrożenie dla najbliższych, to próbowała się od nich oddalić. Tutaj znów hobbit wykazał sie bystroscią wody w klozecie. Zatrzymał ją siłą, zapiął jej pasy i pojechał. Jechał szybko i wolał rozwalić auto niż przejechać zombiaka. Kiedy żona zamieniła się już w zombie, to zamiast wysiadać, próbował przez ramię sięgać do tyłu i dał się pogryźć. Zastanawiałem się, po co rezyser się tak nakombinował. Hobbit mógł na początku filmu dać łapsko zombiakowi do pogryzienia, a narrator mógłby wyjaśnić widzom, że zgodnie z wizją reżysera hobbit musi stać się zombie, ale nie mieli lepszego pomysłu jak to zrobić.
Jedynie kibicowałem temu cwaniakowi ze strzelbą. Zamykał ludzi w klatkach na przynętę, a zombiaki zabijał i okradał. Wział sobie dziewuchę która mu się spodobała, uprzednio zabijając jej męża. Szkoda tylko że miał tylko jedną i że nie były przykute łańcuchami do łóżek. Zresztą dlatego ją stracił.
No i ten wątek też reżyser spieprzył. Niby skuł ich łańcuchem i zamknał w klatce, ale nie przyszło mu do głowy żeby ten łańcuch zapleść przez kraty tak, aby nie wyszli. Oni byli skuci razem, ale nie przykuci do klatki.
Mam wrażenie, że reżyser miał pewną wizję, ale nie potrafił swoich decyzji uzasadnić w filmie.
Hobbit ma stać się zombie i basta. Obojętnie jak.
Oni mają z tej klatki uciec. Obojętnie jak.
A już wisienką na torcie było, kiedy w nocy wrócili po dziewczynę. Oni byli we dwoje, obudzili dzieczynę, która była po ich stronie, wzięli broń i chodzili na paluszkach zeby go nie obudzić. Mieli przewagę liczebną, mieli broń i on spał. A chodzili na paluszkach, jakby tam spał co najmniej niedźwiedź polarny. Aż sobie zanuciłem : STARY NIEDŻWIEDŻ MOCNO ŚPI.
To był taki Jaś Fasola w świecie ZOMBIE
świetne zakończenie , takie niby nic a jednak dobrze pomyślane, aż się łezka w oku zakręciła "thank you" ;)